Jeżozwierz, chyba... ZbZ
Jeżozwierz, chyba... ZbZ
ziem bez ziemi ziem bez ziemi
1056
BLOG

Dzika Alaska, dzikie przygody, część II

ziem bez ziemi ziem bez ziemi Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Idziemy. Słońce świeci, owad bzyczy, łoś w zaroślach skubie ziele. Idziemy. Rzeczywisty czas mija jak wszędzie, sekunda za sekundą, uderzenie za uderzeniem. Lecz czas odczuwany, subiektywny mija dużo wolniej. W tej chwili jestem niemal przekonany, że jeżeli upływ czasu by dzielono i wsadzano w zegarki na Alasce, godziny i minuty były by inne. Idziemy, słońce wciąż wysoko, ani drgnęło, może spojrzę na zegarek ? Ale po co, dzień tutaj się nie kończy. Pośpiech został w domu, z naprędce wypijaną kawą, na kilka minut przed odjazdem autobusu...

Rozłożyste łąki, zielone tundry, kwiaty, niebieskie, białe, większe, małe, zwyczajne i bardziej zmyślne. Setki małych kolorowych główek nad zielonym miękkim dywanem. Dziewicze królestwo fauny i flory. Przez jakiś czas dokucza myśl o niedźwiedziu czyhającym za krzakiem, ale i to mija. Jagody jeszcze nie dojrzałe, poco miałby przychodzić, trudzić się niepotrzebną wspinaczką, to zajęcie dla ludzi. Zjawił się duży jeżozwierz, nic sobie z nas nie robi, nawet nie rzucił okiem, czegoś szuka, my pijemy herbatę.

Mijamy jeziora, wspinamy się troszkę wyżej. Tutaj rozbijemy namiot, minęło tyle czasu w nogach, a Słońce nic, wisi jak wisiało, i jak tu się kłaść spać... Jak mrugnięcie oka, na chwilę poszarzało i znów jasno. Idziemy dalej, troszkę wyżej, dolina imponująca, mijamy już piąte jeziorko. Przełęcz, w dole gna rosomak, na stokach pasą się górskie owce Dall. Schodzimy w dół, koleje jezioro, tym razem duże i długie, wypełnia całą dolinę.

Niektóre rzeczy z daleka wydają się trudne, blisko okazują się do przejścia. Inne wydają się łatwe, lecz blisko są nie lada wyzwaniem... Podjęta błędnie decyzja ciągnie się, aż do następnej okazji, gdzie znów można popełnić błąd. Tak było i tym razem, kilka błędnych decyzji, złej oceny sytuacji, zaprowadziły nas w samo centrum nieprzeniknionej dziczy. Stoimy przed wyborem, albo długa wspinaczka w górę, tam gdzieś minęliśmy ostatni ślad ludzkiej stopy, albo zapuszczamy się za szeroki mur gęstwiny... Zmęczenie podpowiada źle, idziemy w dół, przecież to tylko kilka kilometrów, nie może być przecież aż tak źle...

Okazuje się, że jest gorzej. Zarośla tak gęste, że nie da się zrobić kroku. Gałęzie i konary łapią za nogi i ręce, poruszanie się do przodu jest niemożliwe. Każdy krok to bezustanna walka, jak w śnie w którym, mimo włożonego wysiłku, nie da się podnieść nogi. Może łatwiej będzie strumieniem, ale jest jeszcze gorzej, dobre to że przynajmniej jest woda... Z gęstwiny nie widać nic, ufam kompasowi, przedzieramy się na zachód... Mija godzina, nic się nie zmienia, poza spotęgowanym zmęczeniem i czyhającą na krawędzi rozpaczą. Nagle bum, jest prześwit, idziemy ścieżką zwierząt, krótko, wpadamy do odciśniętego w trawie mieszkania, tu nocują kopytne, ich ślady wszędzie dookoła. Bum i znów w gęstwinie, błocie, wodzie, nic nie widać. Kolejna ścieżka zwierząt, znów w strumieniu, gęstwina i znowu zwierzęce mieszkanie, gęstwina, ścieżka, od drzewa do drzewa, mija kolejna godzina. Jeszcze trochę, może teraz w lewo, chyba zostawię tutaj swój plecak, chodźmy jeszcze tam. Jest ! Doszliśmy do szlaku, który miał być tak blisko... Spóźniliśmy się tylko 6 godzin na umówione spotkanie, ale nie ma co panikować, przecież dopiero zmierzcha ;), a jutro koleje mile czekają do przejścia.

Zobacz galerię zdjęć:

Dolina i jeziorka. ZbZ
Dolina i jeziorka. ZbZ Inne ujęcie, inne jeziorko, ta sama dolina. ZbZ Ot krótka przerwa. ZbZ Długie jezioro, druga strona doliny. ZbZ Widok z góry na Anchorage. Tu zmierzamy. ZbZ

co by nie napisać i tak nie byłoby to zgodne z rzeczywistością...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości